Przychodzę do Katedry i okazuje się, że Czumy nie ma — zdjęty, Moczulskiego nie ma — zdjęty, Ziembiński — zdjęty. Podchodzi do mnie Dworak i mówi: „Weź flagę i idź na przodzie”. Ale patrzę, że już stoją w dwóch grupach ruchome bojówki SB i PZPR, jedna u wylotu Świętojańskiej, druga pod dzwonnicą Katedry. Będę musiał z nimi walczyć... Pomyślałem sobie, że skoro wychowałem się na Starówce, to przecież ich wykiwam. Wyszedłem na czoło i zamiast w lewo, do placu Zamkowego, skręciłem w prawo i poszedłem ulicą Piekarską. Milicja gorączkowo zaczęła nadawać do radiotelefonów, a ja narzuciłem takie tempo, żeby tamci nie zdążyli się przegrupować.
Doszliśmy do pomnika Kilińskiego, a na Podwalu tłum już się rozlał na całą szerokość ulicy i milicji pozostało tylko zatrzymywanie nadjeżdżających samochodów. Bez żadnych przeszkód doszliśmy do Grobu Nieznanego Żołnierza.
Tam miało miejsce zaskakujące dla nas i zachodnich dziennikarzy zdarzenie. Nagle nad głowami ludzi wyrosły kotwice Polski Walczącej i flagi z napisem Konfederacja Polski Niepodległej. Z tłumu wystąpiła Nina Milewska z Gdańska i odczytała deklarację ideową KPN-u.
Warszawa, 1 września
Leszek Moczulski, Bez wahania, Kraków 1993.
Po interwencji milicji w Nowym Sączu, zapowiedziany został na dzisiaj godzinny strajk protestacyjny, między dwunastą a pierwszą. Mury, tablice ogłoszeń i witryny sklepów pokryły się afiszami komitetu regionalnego „Solidarności”. Obok nich pojawiły się mniejsze ulotki z żądaniem uwolnienia więźniów politycznych, a zwłaszcza [Leszka] Moczulskiego, przywódcy KPN-u.
W południe wszystko zamiera: tramwaje, sklepy, banki, Pewexy a nawet księgarnia radziecka w Rynku. Pracownicy i sprzedawczynie noszą znaczki z napisem „Strajk”.
Nowy Sącz, 16 stycznia
Adrien le Bihan, Gniewne drzewo. Dziennik krakowski 1976–1986, Kraków 1995.
„Solidarność” i NZS organizują dziś wspólnie cichy marsz, domagając się zwolnienia [Leszka] Moczulskiego i trzech innych więźniów z KPN. Afisze są rozklejone od tygodnia, ani jeden nie został zerwany czy podarty. Nawet milicja nie usiłuje zapobiec tej manifestacji, choć nie wydano na nią zezwolenia. Władza chyba z zadowoleniem patrzy na to, jak „Solidarność” oscyluje w stronę roszczeń, które podbijają ceny na politycznej licytacji.
Po mszy w intencji więźniów politycznych, pochód wyrusza o piątej po południu w kierunku Wawelu. Wielu z moich znajomych uważa, że władza zastawiła pułapkę. Ale obyło się bez incydentów.
Kraków, 25 maja
Adrien Le Bihan, Gniewne Drzewo. Dziennik Krakowski 1976-1986, Kraków 1995.
Nie wezmę w nich udziału bo nie są ani wolne, ani demokratyczne. Nie będą wolne, gdyż władza już pokazała, że jedni mogą odbywać zebrania wyborcze (Komisje Wyborcze „Solidarność”), a inny nie — L. Moczulski zdołał tylko przed wkroczeniem milicji odczytać oświadczenie o przystąpieniu do kampanii wyborczej. Nie będą wolne, gdyż opozycja, a właściwie jej część „stołowa”, uzyskała bardzo ograniczony dostęp do telewizji, radia i prasy. [...]
Nie wezmę w nich udziału, bo urządzenie kampanii wyborczej w ciągu około sześciu tygodni od momentu zgłoszenia kandydatów jest kpiną ze społeczeństwa. [...] Jak można było się na to zgodzić? W czasie kampanii wyborczej trzeba będzie dotrzeć do około 25 milionów wyborców. Jak to zrobić przy prawie żadnym dostępie do środków masowej propagandy w śmiesznie krótkim czasie?
Protestuję przeciwko używaniu związku zawodowego „Solidarność” jako narzędzia politycznego. Związek ma bronić pracowników, dbać o warunki pracy i płacy, a nie być organizacją polityczną. [...] Za pójściem do wyborów wysuwa się taki argument — następne wybory to już na pewno będą demokratyczne. Niestety, tak powiedział tylko prof. Geremek, nikt ze strony rządowej tego nie potwierdził. Dlaczego ciągle mamy czekać?
ok. 19 kwietnia
„Gazeta Lubińska”, nr 25, 19 kwietnia 1989.